Ścisnęłam kosę w dłoni. W świecie Tsukoyomi miał przewagę, o czym wiedzieliśmy oboje. Byłam pewna, ze zamierza to wykorzystać.
- Dostałam rozkaz. Zamierzam go wypełnić. - Powiedziałam cicho. - Zginiesz, Uchiha Madara.
Ten uśmiechnął się tylko.
- Zaczynajmy.
W ułamku sekundy znalazłam się przy nim i zamachnęłam się bronią. Z cichym świstem ostrze przecięło ciało mężczyzny.
- Sądziłaś, że zranisz mnie takim czymś? - Prychnął, prostując się.
Przymrużyłam oczy. Owszem, z raportów innych Shinigami wynikało, że posiada on zdolność do usuwania dowolnych fragmentów swojego ciała. Z tego wniosek, ze ataki fizyczne nie miały szans.
Nim zdążyłam skupić się na walce, poczułam gwałtowne uderzenie w brzuch. Na sekundę zaparło mi dech w piersiach. Chwilę później znalazłam się na ziemi. Madara nastąpił stopą na moje gardło i zaśmiał się.
- Czy naprawdę sądziłaś, że masz jakiekolwiek szanse? - Pokręcił głową, po czym kopnął mnie w bok. Wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i przeturlałam się na brzuch. Z moich ust wypłynęła cienka strużka krwi.
Odwróciłam się, chcąc zaatakować.
Nagły wybuch odrzucił mnie kilka metrów dalej. Obraz przed oczami stawał się lekko zamglony, dźwięki dochodziły do mnie przytłumione. Sukinsyn, nie da mi zaatakować.
Oparłam się na rękach i dotknęłam rany na czole. Takie rany najmocniej krwawią, przypomniałam sobie.
Szybkim ruchem odwróciłam się w stronę Madary.
- Fuuton: Atsugai*! - Krzyknęłam, składając pieczęci. Silny podmuch wiatru zwalił chłopaka z nóg.
Syknęłam. Czymś takim nigdy go nie pokonam.
Zbyt łatwo dałam się zaskoczyć. Skutkiem była rana cięta brzucha, obrażenia wewnętrzne i kilka innych "drobiazgów".
Nagle mężczyzna pojawił się przede mną.
- Żegnaj, Kei.
Z kącików moich ust wypłynęło trochę krwi. Kaszlnęłam słabo, wypluwając czerwoną ciecz. Z trudem spojrzałam na ostrze tkwiące w moim brzuchu.
- Inni cię znajdą. - Szepnęłam słabo. - Przyślą kogoś na moje miejsce. To przeznaczenie, Madara. To ty zginiesz. - Umilkłam. Oczy powoli zachodziły mi mgłą. Rozluźniłam palce i wypuściłam z rąk kosę.
- Przestań pieprzyć. - Usłyszałam. Chwilę później ogarnęła mnie ciemność.
Taak, taak! Właśnie. Skończyłam z Nanako, czy raczej z Keichii. Jednak nie znaczy to, że skończyłam z pisaniem! Przypominam zdanie "Przyślą kogoś na moje miejsce". Kolejna historia opowiadać będzie właśnie o tym "kimś", kogo przyślą.
Kontynuować będę pod innym adresem: http://tsumetai-te.blog.onet.pl/. Wszystkie posty z tego bloga zostaną tam przeniesione, więc, jeśli ktoś nie doczytał, to będzie miał okazję.
Sayo!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
trza bedzie pozmieniać w linkach. Heh. Dobrze że nie kończysz pisać.
OdpowiedzUsuńEjo... >_< A ja się przywiązałam do Kei... No nic czekam na następną bohaterkę.
OdpowiedzUsuńJakbyś spróbowała tak szybko skończyc to pamiętaj ,że mam linak do twojego bloga xD. A tak swoją drogą to już się do niej przyzwyczaiłam... no i bd musiałą zmienic adres w linkach postaram się nie zapomniec. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńT_T Ale ona była taka faaajnaaa ! ^__^ Dobrze ,że nie przestałaś pisać ,bo inaczej bym Cię odnalazła i zamordowała !
OdpowiedzUsuńKimiko
EJ! Ale taki blog jak podałaś nie istnieje o_O'
OdpowiedzUsuńT^T
A miałam nadzieję ,że poczytam...
Wyślij mi na kimiko_shibuki@op.pl prawdziwy adres ! >3<
T_T bardzo chcę przeczytać !