- Jesteś pewna?
- Jak nigdy.
- Kiedyś nie byłabyś zdolna do czegoś takiego.
- Zmieniłam się.
- Widzę. Idź już.
- Pozwalasz mi?
- I tak byś poszła. A tak, może ci się uda.
- Wierzysz w to?
- Nie.
***
- Zapewne wiecie już o problemie związanym z pieczętowaniem demonów. - Zaczął. Towarzyszący mu mężczyźni skinęli równocześnie głowami. - Zajmuje nam to zbyt dużo czasu. Do zapieczętowania dwóch pozostałych ogoniastych potrzeba nam profesjonalisty.
- Jest ktoś taki? - Zapytał srebrnowłosy.
- Pewna kapłanka. Ma na imię Nanako. Macie ją tu sprowadzić.
- Co wyznaje? - Zainteresował się chłopak.
- Boga Oyashiro.
- To pogańskie bóstwo? Jashinie, za co?
- Nie będziemy teraz o tym dyskutować. Bierzcie sie za robotę.
***
"... data śmierci: 13 grudnia 2004 roku. Przyczyna zgonu nie jest znana."
Zamknęłam gazete i wrzuciłam do kosza. Lubiłam czytywać nekrologi. Intrygowały mnie.
Oparłam się o ścianę i zerknęłam w okno.
Pełnia.
Nagle coś przesłoniło mi księżyc. Dosłownie na chwilę, ale to wystarczyło, aby mnie zaniepokoić. Nie zastanawiając się, chwyciłam shakujo* i wybiegłam na dwór. Na pozór spokojny dziedziniec świątyni. Postąpiłam kilka drobnych kroków naprzód. Nagle usłyszałam cich trzask łamanej gałązki.
- Proszę, proszę, owca próbuje znaleźć wilka. - Prychnęł wysoki, srebrnowłosy mężczyzna z kosą na plecach.
- Nie popisałeś się, Hidan. - Mruknął drugi. Całą twarz miał zasłoniętą, spośród fałd materiału wyzierały tylko czerwono-zielonkawe oczy.
Zerknęłam na tego z kosą i spięłam się. Trzy ostrza kosy, naszyjnik. Jako kapłanka, musiałam znać wszystkie religie i ich znaki szczególne.
Walka z wyznawcą Jashina niespecjalnie mi sie uśmiechała, jako że w walce nigdy nie byłam zbyt dobra, a Jashinizm cechuje się niewyobrażalną brutalnością.
Zmrużyłam oczy i skupiłam się. Najważniejsze, to odciągnąć ich od świątyni. Wciągnęłam powietrze w płuca, obróciłam się na pięcie i zniknęłam między drzewami.
Tchórzostwo?
Być może. Ale ja mam tyko chronić świątynię. Niczego więcej ode mnie nie oczekują.
Rozmyślania przerwał mi głośny świst dobiegający z prawej strony. Odruchowo schyliłam się. Na szczęście. Inaczej moja głowa została by przyszpilona do drzewa olbrzymią kosą.
Chwała odruchom.
Podniosłam się z ziemi i skontrolowałam swoje ciało. Na szczęście, tylko starte kolana. Shakujo też udało mi się nie zgubić.
Stanęłam prosto i zerknęłam na mojego przeciwnika. Tylko siwy, drugiego nie widać.
W tej samej chwili mężczyzna zniknął i pojawił sie tuż przede mną. Przuparł mnie swoim ciałem do drzewa i złapał za nadgarstki.
- Zabawimy się, kotku? - Szepnął mi do ucha i oblizał sie obleśnie. Syknęłam wściekła. Był o wiele silniejszy ode mnie. Spróbowałam się szarpać, ale równie dobrze mogłabym składać modły o deszcz.
Jashinista, nic sobie nie robiąc z moich protestów, wsunął mi ręce w dekolt i przesunął ręką po moich piersiach. Warknęłam gniewnie, usiłując się wyrwać.
- A niech mnie. - Mruknął zdziwiony, rozpinając moją bluzkę. - Więc kapłanka też może mieć ładne piersi? - Teraz to mnie wkurzył.
Okej, zobaczymy czy to zadziała.
Rozluźniłam mięśnie i oparłam się plecami o drzewo. Udało się, złapał haczyk. Gdy napalony facet przysunął się bliżej (myślałam, że już bliżej się nie da... xD - dop. aut.), ugięłam kolano i wbiłam je w jego krocze. Satywakcjonujący wrzask utwierdził mnie w przekonaniu, że go to zabolało. W chwili, gdy sie ode mnie odsunął, zerwałam się z miejsca i pobiegłam na przełaj przez krzaki, jednocześnie zapinając bluzkę. Nagle coś mnie tknęło.
Ich płaszcze.
Nie mogłam się mylić.
Gdy to zrozumiałam, moje serce zabiło szybciej.
To było Akatsuki.
***
* Shakujo - Długi kij z kilkoma zawieszonymi na nim, brzęczącymi obręczami.
Dedykacja dla każdego, komu chce sie to czytac.
Za wszelkie błędy w wykonaniu przepraszam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
*.* Świetne ! :33 Naprawdę ! Chcę więcej !!
OdpowiedzUsuń