11.02.2009

2. Give me a reason.

Akatsuki.
Momentalnie stanęłam. Niewiele brakowało, a bym zawróciła. Na szczęście, odezwały się jakieś resztki zdrowego rozsądku. Nie miałam pojęcia, dlaczego mnie ścigają.
W sumie nie ma zbyt wielu możliwości... Albo chcą, żebym im gotowała, albo szukają dziwki, albo chcą, żebym im wysysała demony.
Albo wszystko na raz.
Po krótkim, ale dogłębnym namyśle zdecydowałam, że ucieknę. Jeśli mnie znajdą, to znaczy, że im zależy i nie szukają dziwki/kucharki/sprzątaczki.
Zajebisty plan, zajebisty pomysł, to teraz tylko trzeba wcielić go w życie.
A to może się okazać nieco trudniejsze.
Ściskając w ręce shakujo, zeskoczyłam z niewielkiego urwiska i pobiegłam w stronę świątyni. Co jak co, ale parę rzeczy muszę stamtąd zabrać. Zatrzymałam się kilka metrów przed budynkiem i rozejrzałam sie. Nikogo nie widać, do środka też raczej nikt nie wchodził. Wślizgnęłam się do środka i pobiegłam do niewielkoch, drewnianych drzwi w drugim końcu pomieszczenia. Uchyliłam je lekko i zaraz je zamknęłam.
Powiedzcie mi...
Jak ja mam to otworzyć, żeby to wszystko mnie nie przygniotło?! Oo
Westchnęłam i pociągnęłam za klamkę. Zaraz potem uskoczyłam w bok, co uratowało mnie przed przygnieceniem przez kilka ton książek.
- Skąd one się tam wzięły? - Mruknęłam. Wdrapałam się po stercie literatury i wyciągnęłam długi, drewniany łuk z końca pokoiku.
Jest w nawet dobrym stanie, tylko zakurzony... Strzały też nie ucierpiały. Nie jest ich dużo, ale na razie powinny wystarczyć. Zawieciłam ozdobny kołczan an ramieniu i wymknęłam się tylnym przejściem. Rozejrzałam się po czym wstkoczyłam na jedno z drzew. Kolesi nigdzie nie widać, pewnie szukają mnie w lesie.
Zgrabnie, jak na mnie, zeskoczyłam z upatrzonego obiektu zielonego, po czym pobiegłam na wschód. Konoha wydawała mi się najlepszym miejscem do ukrycia się... Wątpię, żeby udało im się tam zapuścić niezauważonym.

***

Po kilku kilometrach przystanęłam. Oparłam się o drzewo i zaczęłam ciężko oddychać. Wszystko mnie bolało. Jeszcze nigdy nie przebiegłam tak szybko takiej odległości. Usiadłam na ziemi i westchnęłam głęboko. Zanim się zorientowałam, zapadłam w sen.

Nie miałam pojęcia, ile spałam. Lekko otumaniona podniosłam się z ziemi. Obraz lekko mi sie zamazywał. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. Gwałtownie sie obróciłam. Przed oczami zamajaczyła mi sie wysoka, blondwłosa postać...

***

Denne, ale cóż poradzić?
W następnej notce postaram sie jakoś rozkręcić akcję.
Nie zwracajcie uwagi na błędy ortograficzne czy gramatyczne, jeśli się takowe zdarzyły.
Sayo.

1 komentarz:

  1. Ja nic nie zauważyłam i bardzo mi się podobało :33 Przeczytam wszystko ;p

    OdpowiedzUsuń