11.13.2009

8. Grzech pierwszy - Pycha.

- Kage? Kage, co się stało?! - Krzyknęła kobieta, zapewne Mariya, wchodząc po schodach. Zachichotałam, po czym kopnęłam głowę mężczyzny gdzieś w kąt.
- Kage, co się... - zaczęła Mariya, zaglądając do środka. Widząc ciało męża, gwałtownie cofnęła się.
- Dlaczego? - wydusiła z płaczem. Podeszłam do niej i przystawiłam tasak do gardła.
- Bądź cicho, to może cię nie zabiję. - Syknęłam. Kobieta pokiwała głową.
Powoli odsunęłam broń jej szyi. Odetchnęła, po czym zerknęła na drzwi. Na mojej twarzy pojawił się dziki uśmiech.

Głowa kobiety potoczyła sie po podłodze.
- Nabrałam cię. - Zaśmiałam się, po czym zeszłam na dół.
Jeden z dzieciaków, chłopiec, siedział przed telewizorem. Na mój widok upuścił pilota.
Przyjrzałam mu się. Na oko miał mniej więcej dwanaście lat. Blond włosy, złotawe oczy.
Podeszłam do niego i kucnęłam przy kanapie.
- Jak się nazywasz? - zapytałam, podnosząc broń na wysokość jego oczu.
- Saichii. - Wydusił. Z jego oczu popłynęły łzy.
- Masz rodzeństwo?
Nie odpowiedział.
- Mów. - Warknęłam, przysuwjąc do niego tasak.
- T-tak, młodszą siostrę. - Powiedział. Jego oczy wpatrywały sie we mnie z przerażeniem.
Skinęłam głową.
- Zawołaj ją.
Jego źrenice rozszerzyły się.
- Proszę, nie zabijaj jej! - Krzyknął, upadając na kolana.
- Zawołaj ją!
Tym razem posłuchał.
- Rima! - Zawołał płaczliwie.

- Nii-san? - Pisnęła dziewczynka, wbiegając do pokoju. Na mój widok zatrzymała sie gwałtownie.
Zesztywniałam.
To było to samo dziecko, które przyszło do mnie w Halloween.
Odsunęłam tasak od twarzy jej brata i cofnęłam się dwa kroki w tył.
Mała podbiegła do chłopca, po czym wtuliła się w niego.

***

Niezauważenie wydostałam się z wioski.
Chłód nocy przenikał moje ciało. Potarłam ramiona dłońmi, po czym uwolniłam jutsu i przybrałam swoją normalną postać.
Dopiero teraz zaczęłam odczuwać skutki mojej "zabawy".
Zachwiałam się i upadłam na ziemię. Na szczęście, byłam dość daleko od wioski. Nikt nie powinien mnie tu znaleźć.
Oparłam sie o drzewo. Było mi przerażająco zimno, w dodatku zaczęło padać. Pokonując przejmującą ochotę do wybuchnięcia płaczem, wstałam i pobiegłam przed siebie.

Idąc do siedziby, czułam coraz większe zniechęcenie.
Znowu straciłam nad sobą kontrolę, co wiązało się z dużą utratą chakry i niewiarygodnym zmęczeniem.
Obraz przed oczami zamazywał mi się.
Poczułam ziemię pod kolanami, potem pod policzkiem.
W tej samej chwili straciłam przytomność.

***

Obudziło mnie lekkie kołysanie. Zamrugałam gwałtownie i potrząsnęłam głową. Wszystko mnie bolało jak cholera. Zresztą, to było do przywidzenia.
- Obudziłaś się? - Usłyszałam nagle. Podniosłam głowę i spojrzałam na mojego "wybawcę".
- Itachi? - Zapytałam zdziwiona.
- Nie, królewna Śnieżka. - Mruknął, sadzając mnie na ziemi.
Na chwilę zamilkłam, szukając sensu jego słów. Nagle mnie olśniło.
- Buhahhahahahaha! - wybuchnęłam śmiechem, kiwając sie w przód i w tył. Itachi popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Masz chorobę sierocą? - Zapytał, wywołując u mnie nowy wybuch śmiechu.
Poczekał, aż się uspokoiłam i wziął mnie na ręce.
- Puść mnie! - Wyrwałam się, po czym poleciałam na ziemię. Chłopak złapał mnie kilka centymetrów od ziemi.
- Już cię widzę, jak sama idziesz. - Westchnął, po czym posadził mnie sobie na plecach.
Złapałam go za ramiona i oparłam mu brodę o ramię. Zdziwił się lekko, ale po chwili opanował się i ruszył w drogę powrotną do siedziby.

***

Jezuu.
Tylko ja uważam, że wyszło mi to beznadziejnie?

2 komentarze:

  1. A mi się podoba ;P Nota świetna, Itachi jest super xD i oby tak dalej! Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorzej od poprzednich ,ale ogólnie jest świetne ^___^ Znaczy początek był naprawdę boski ,ale potem to z Itachim wyszło trochę dziwnie ;p ^__^ Ogólnie podoba mi się :33

    Kimiko

    OdpowiedzUsuń